wtorek, 13 listopada 2012

Doktor Zosia

Doktor Zosia z "Na dobre i na złe".
Wspaniała telenowela!
Odniesienia kulturowe sprawiają tłumaczom wiele kłopotów. Ich głównym źródłem jest nie tyle wychwycenie przeróżnych aluzji pojawiających się w nieraz nieoczekiwanych momentach, a nawet nie zrozumienie tego, co poeta miał na myśli. To ostatnie dzięki masie serwisów internetowych rozkładających na czynniki pierwsze każdy fragment popularnych filmów czy piosenek przestało być zresztą jakimkolwiek problemem. Niestety, nie wystarczy wiedzieć, o czym i dlaczego mówią bohaterowie. Prawdziwym dylematem tłumacza staje się to, w jaki sposób przekazać tę wiedzę odbiorcom przekładu.

Czy każdą aluzję do rodzimej popkultury czynioną przez filmowego Amerykanina należy opatrzyć stosownym przypisem? Czy Ciastek ze Shreka ma opowiadać o Żwirku kręcącym z Muchomorkiem, czy recytować angielską wyliczankę? Jak zdecydować, co odbiorca zna lub znać powinien, a co należy dopasować do znanych mu realiów?

Jak widać, tłumacz ma przy takich okazjach dość szerokie pole do popisu. Czasami bardzo, bardzo szerokie - jak w przypadku poniższych napisów do serialu Angel.

Angel, sezon 1, odcinek 17
Eternity


Kontekst: Pracownicy agencji detektywistycznej spotykają Rebeccę Lowell. Kogo, pytacie?

- Rebecca Lowell!
- Who?”
- “Raven! She played Raven in ‘On Your Own?’ Big hit television show that was only on for like 9½ years?

- Rebecca Lowell!
- Kto?
- Zosia! Grała Zosię w "Na dobre i na złe"! Wspaniała telenowela; i to przez jakieś 9 lat.

I tak przez cały odcinek.

Być może ten cytat mógłby obyć się bez komentarza, ale muszę zauważyć, że serialowa Rebecca Lowell to ognista brunetka, więc wybór blond Doktor Zosi (znanej także z roli Jurorki w serialu X Factor) jest co najmniej chybiony. A skoro mówimy już o chybionych pomysłach, to dodam jeszcze, że zarówno Rebecca Lowell, jak i serial, w którym występowała, są w stu procentach fikcyjnymi tworami, więc próby przybliżenia ich polskim widzom to już dodatkowy wymiar absurdu.

5 komentarzy:

  1. Też mnie to wkurza ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy niczego nie tłumaczyłam, ale wydaje mi się, że obok gier słownych, nawiązania do popkultury są chyba jednymi z większych wyzwań stojących przed tłumaczem. Czy a)zostawić jak jest i narazić odbiorcę na możliwość niewychwycenia kontekstu, b)robić długaśne przypisy objaśniające i narazić odbiorcę na dyskomfort w oglądaniu, c)próbować znaleźć odpowiedniki z własnego podwórka i narazić odbiorcę na spadnięcie z krzesła

    [szept] Pani Magdo, pierwsze zdanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawiązania to naprawdę ciężka sprawa, bo rzeczywiście nie ma tu jedynej słusznej strategii. Sama wielokrotnie miałam tego rodzaju dylematy przy tłumaczeniu i podejmowałam decyzje raczej doraźnie.

      Tak to jest, jak się nie czyta, co się pisze :). Dziękuję za zwrócenie uwagi, cieszę się, że mam uważnych czytelników! I nie trzeba zwracać się do mnie per pani :).

      Usuń
  3. To jest ten moment, w którym zastanawiasz się, co się właśnie stało :P Jeśli to faktycznie była fikcyjna postać z fikcyjnego serialu, to po kij to w ogóle ruszali.

    OdpowiedzUsuń
  4. O czym właściwie jest ten post?

    OdpowiedzUsuń