czwartek, 4 października 2012

Dzieci, mamy przedsiębiorstwo!

Anioł Ciemności i Ciasteczka Zagłady

Pozostaniemy na razie w kręgu napisów do seriali, jednak znów dokonamy przeskoku klimatycznego. O Buffy, postrachu/pogromczyni wampirów, pisałam już jakiś czas temu w notce Pogromca, pogromczyni i feminizm. Tym razem przyjrzymy się bliżej jej chłopakowi, Angelowi.

Grany przez Davida Boreanaza Angel, wampir z duszą (w sensie dosłownym - w wykreowanym przez Jossa Whedona świecie wampiry duszy nie mają), tak bardzo spodobał się widzom Buffy, że otrzymał swój własny spin-off. W serialu Angel (w polskim tłumaczeniu Anioł ciemności) przeprowadza się do... Los Angeles (subtelne!), gdzie zaczyna prowadzić agencję detektywistyczną. Serio.

Nowa profesja stawia Angela przed wieloma wyzwaniami. Zostaje na przykład zmuszony - o zgrozo! - do pojawienia się z ciasteczkami na kolacji u podejrzanej o opętanie rodziny. Przed równie trudnym zadaniem zostaje postawiony tłumacz.

Angel, sezon 1, odcinek 14: I've Got You Under My Skin


Kontekst: Rodzinna kolacja, w rolach głównych: Angel i rodzina 2+2. Złowrogi anioł ciemności właśnie zaserwował swoje niezjadliwe ciasteczka.

Ojciec: No hot chocolate for you kids tonight. This is your treat tonight.
Syn: Dad!
Córka: That's not fair!
Matka: Kids. Shh. Company.

Ojciec: Żadnej gorącej czekolady dzisiaj. To twój poczęstunek.
Syn: Tato!
Córka: To nie sprawiedliwe
Matka: Dzieci, shh. Przedsiębiorstwo.

Nie chcę rozczulać się zbytnio nad ortograficzną czy stylistyczną stroną napisów. Pominę również wyjątkowo niefortunny "poczęstunek" - w tym kontekście treat naturalnie byłoby przetłumaczyć jako deser czy podwieczorek. O wiele bardziej fascynujące jest to nieoczekiwane przedsiębiorstwo!

To tłumaczenie do dziś plasuje się wysoko w mojej prywatnej czołówce facepalmogennych fragmentów napisów. Oczywista sprawa: company to rzeczywiście przedsiębiorstwo. Trudno jednak sobie wyobrazić, żeby właśnie takie znaczenie tego słowa miała na myśli matka strofująca grymaszące przy obcym dzieci (chyba że mówimy o rodzinie milionerów, w której dzieci straszy się tym, że nie odziedziczą rodzinnej firmy). Z kontekstu jasno wynika, że matka upomina dzieci - bądźcie grzeczne, mamy towarzystwo! Niestety, towarzystwo to również company.

1 komentarz:

  1. Oj tam, oj tam. Ja bym wstawiła "kompanię".
    Jak szaleć, to szaleć.

    OdpowiedzUsuń