Facepalm prosto z restauracji nie dla wybrańców |
A w samym tłumaczeniu tym razem kilka ciekawych detali kulturowych - dowiemy się, jakimi rarytasami zajadają się co wytworniejsi londyńczycy.
Doctor Who, sezon 1, odcinek 13: "The Parting of the Ways"
Kontekst: Znana nam z poprzedniego wpisu Rose - towarzyszka Doktora - podczas przymusowej przerwy od podróży w czasie i przestrzeni ląduje ze swoim chłopakiem i matką - Jackie - w osiedlowej restauracyjce. Podczas pałaszowania frytek ze styropianowego pojemnika Jackie (genialna Camille Coduri) mówi:
Zdaje się, że tłumacz chciał w obrazowy sposób oddać sens tego, co usłyszał - trudno jednak powiedzieć, co z tym sensem stało się po drodze. Po raz kolejny roztacza się przed nami wizja alternatywnej rzeczywistości, gdzie wszystko dzieje się na opak.
Go upmarket oznacza, że odwiedzany przez bohaterów lokal zmienił profil na bardziej luksusowy, podnosząc ceny i kierując swoją ofertę do zamożniejszych klientów. Nic dziwnego, że sens wypowiedzi Jacki został zupełnie przeinaczony - tłumacz widocznie również nie mógł uwierzyć w ekskluzywność knajpki. Pozostaje jednak pytanie - czy napisy filmowe, które z konieczności powinny cechować się zwięzłością, są odpowiednim miejscem na przydługie przemowy na temat wybrańców (sic!) o wysokich dochodach?
Porzućmy jednak techniczne zastrzeżenia; wybrańcy i bez nich są wyjątkowo facepalmogenni. Czeka na nas w końcu jeszcze deser - w postaci wytrawnej sałatki. Zdaje się zresztą, że wytrawny miało być tutaj niby-synonimem słowa wykwintny czy wytworny. Niezależnie od moich osobistych refleksji na temat sałatki coleslaw, trudno uznać ją za synonim snobistycznego wyrafinowania. W oryginale nowe menu restauracji obejmowało po prostu małe pojemniczki ze słynną surówką. Przy okazji: uważajcie na false friends - tub to nie tubka!
Na zakończenie przypominam obowiązkowo o blogowym plebiscycie - zagłosuj w ankiecie z boku lub przeczytaj więcej o wyborach Złotej facePalmy Września.
And it's gone upmarket, this place. They're doing little tubs of coleslaw now.
To nie jest miejsce przeznaczone dla wybrańców, dla ludzi o wysokich dochodach, którzy jeszą wytrawne sałatki.
Zdaje się, że tłumacz chciał w obrazowy sposób oddać sens tego, co usłyszał - trudno jednak powiedzieć, co z tym sensem stało się po drodze. Po raz kolejny roztacza się przed nami wizja alternatywnej rzeczywistości, gdzie wszystko dzieje się na opak.
Go upmarket oznacza, że odwiedzany przez bohaterów lokal zmienił profil na bardziej luksusowy, podnosząc ceny i kierując swoją ofertę do zamożniejszych klientów. Nic dziwnego, że sens wypowiedzi Jacki został zupełnie przeinaczony - tłumacz widocznie również nie mógł uwierzyć w ekskluzywność knajpki. Pozostaje jednak pytanie - czy napisy filmowe, które z konieczności powinny cechować się zwięzłością, są odpowiednim miejscem na przydługie przemowy na temat wybrańców (sic!) o wysokich dochodach?
Porzućmy jednak techniczne zastrzeżenia; wybrańcy i bez nich są wyjątkowo facepalmogenni. Czeka na nas w końcu jeszcze deser - w postaci wytrawnej sałatki. Zdaje się zresztą, że wytrawny miało być tutaj niby-synonimem słowa wykwintny czy wytworny. Niezależnie od moich osobistych refleksji na temat sałatki coleslaw, trudno uznać ją za synonim snobistycznego wyrafinowania. W oryginale nowe menu restauracji obejmowało po prostu małe pojemniczki ze słynną surówką. Przy okazji: uważajcie na false friends - tub to nie tubka!
Na zakończenie przypominam obowiązkowo o blogowym plebiscycie - zagłosuj w ankiecie z boku lub przeczytaj więcej o wyborach Złotej facePalmy Września.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz